Gdy przychodzi na świat dziecko, życie przyspiesza i wszystko zaczyna kręcić się dookoła malucha. Twój świat nagle staje na głowie. Niezależnie od tego, jak bardzo gotowi jesteśmy na rodzicielstwo, zmienia się dynamika związku, układ sił. Dziecko obnaża niedoskonałości relacji, bywa, że pojawiają się problemy. Czasem jest ich tak wiele, że trudno cieszyć się rodzicielstwem.

W tej zmianie czyha na nas wiele pułapek. Najczęstsze to zapędzanie się w roli matki, zapominanie, że jest się też partnerką, przyjaciółką, kobietą. A mąż nagle staje się, zupełnie niezamierzenie, zbędnym ogni- wem tej układanki. I być może ma proble- my z wejściem w rolę ojca i żal do part- nerki o brak czasu. Czasem też rywalizuje z maluchem o jej uwagę. Staje się jej drugim dzieckiem.

Dziecko Karoliny i Mirka było długo wyczekiwane. Pojawiło się po pięciu latach starań. Od samego początku Karolina zachowywała się tak, jakby chciała mieć córkę tylko dla siebie, jakby świat przestał dla niej istnieć. Przez pierwszy rok nikogo to nie dziwiło, bo wiadomo – małe dziecko potrzebuje mamy i jej piersi. Mąż wiedział, że tak musi być, też się starał. Dziwiło go jednak, że kiedy żona potrzebowała pomocy, zapraszała swoją matkę. Nie przyszło jej do głowy, żeby poprosić męża o to, by zajął się swoim dzieckiem, jakby nie był od tego.

Któregoś dnia, kiedy Mirek został w domu, bo nie najlepiej się czuł, ale cieszył, że spędzi czas z córką, teściowa weszła bez pukania i niewiele mówiąc, wyrwała mu dziecko z rąk. Oszołomiony, spytał, co się dzieje. Usłyszał, żeby się zajął sobą, bo od dzieci są kobiety. Uznał, że nie będzie tego tematu rozwijał z teściową i zadzwonił do żony, która załatwiała na mieście sprawy. Powiedziała, że powinien się cieszyć, bo teraz może mieć czas dla siebie, a nikt nie zaopiekuje się lepiej dzieckiem niż babcia. Poczuł się tak, jakby żona miała dziecko z matką, a on był tylko dawcą nasienia i bankomatem.

Dziecko odgrodziło Karolinę od świata, stało się wręcz tarczą obronną. Nie chciała wrócić do pracy, a tak naprawdę do życia, w którym trzeba o siebie walczyć. Dziecko pokazało też, że małżonkowie mają kłopot z bliskością. Karolinie brakuje zaufania do męża, ma stereotypowe przekonania dotyczące roli ojca. Jeśli nie zmieni swoich przekonań, związek ma marne szanse na przetrwanie.

Marta urodziła bliźniaki. Kropla w kroplę podobne do męża. Obowiązki przerosły ich oboje, z tą różnicą, że ona musiała im stawić czoła, a Tomek stwarzał tylko takie pozory. Gdy wracał z pracy, bardziej interesowało go to, żeby opowiedzieć, co u niego, niż to, co miała mu do powiedze- nia żona o dzieciach. Siadał do komputera, mówiąc, że musi pracować. Wieczorem robił jej wyrzuty, że zbyt rzadko się kocha- ją, a mężczyzna ma swoje potrzeby. Gdy Marta tłumaczyła mu, że nie chce mecha- nicznego seksu, że czuje się wyczerpana, zwyczajnie zmęczona, obrażał się. Jakby nie potrafił przyjąć, że jest ojcem i dzieci są wspólne. Problem rósł razem z chłopcami. Tomek miał dla nich mało serca, mówił, że Marta ich rozpieszcza i on musi pokazać im silną rękę. Zachowywał się tak, jakby miał dla nich tylko tę siłę, zamiast ciepła i miłości. Zrozumienia dla ich kruchości. Na zewnątrz pełen deklaracji o tym, jak kocha synów, w domu okazywał umiarkowane zainteresowanie, ale za to nieustającą pretensję do żony o brak czasu dla niego. Marta dwoiła się i troiła, żeby wszystkich zadowolić. Nie potrafił niczego odpuścić, jakby rywalizował z własnymi dziećmi, na przykład o telewizor. One chciały bajkę, on mecz, bo„po dniu ciężkiej pracy mu się należy, w końcu pracuje na rodzinę”. Nie zachowywał się, jakby czerpał radość z bycia ojcem i mężem. Mężczyźni, którzy konkurują o uwagę partnerki ze swoimi dziećmi, nie czują się osadzeni w roli ojca, a nawet mężczyzny. Nie dojrzeli. Porzucają emocjonalnie swoje dzieci. Ich żony dźwigają podwójny ciężar, mając pod opieką jeszcze jedno dziecko – męża. Nie mają partnera, przez co są przeciążone ponad miarę. Sprawia to, że jest im trudno i nie cieszą się macierzyń- stwem tak, jakby mogły, mając u boku mężczyznę zamiast chłopca. Taka konfiguracja nie sprawdza się na dłuższą metę, bo dojrzewające dzieci budzą w ojcu agresję. Konflikty narastają. Bycie z takim człowiekiem to skazywanie się na osamot- nienie, a w perspektywie życia narastające problemy z dziećmi.

Nie jest łatwo być rodzicem. Ale zawsze można się starać, nie zapominając, że part- ner to drugi dorosły, a nie dzieciak. Można wyciągnąć rękę, być dla niego wsparciem w dojrzewaniu, ale nie warto go wyręczać, bo wtedy z dojrzewania nici. Warto wyko- rzystać do pomocy kogoś, aby mieć czas tylko dla siebie i partnera. Trudno„wychowywać”partnera do „życia w rodzinie”, ale nie ma innego, lepszego wyjścia.